Pułkownik krzywił się.
— Od téj pory mogę powiedzieć, że tak jak nie bywam w domu u żony. Wybieram godziny gdy jéj nie ma, aby się przebrać, a nocuję u przyjaciół. Bylem znalazł jakie stałe zajęcie, rzucę babę ze wszystkiém. Niech ją kaci!
— Nie godzi się, rzekł surowo pułkownik.
— Wiedziała co brała, panie pułkowniku — rzekł z wielkim zapałem p. Adolf, poprawiając kapelusza.... Nie taiłem przed nią, że lubię żyć. Kawaler, skolligowany pięknie, chłopak młody i przystojny, żeniłem się z wdową; samo przez się rozumiały się kompensaty....
A ta mnie chce w łyka wziąć, i barszczykiem postnym w piątek zbywa, z dodatkiem śledzia.... i chce, żebym dla niéj się zrzekł całego rodzaju niewieściego! Nie! co za nadto, to za nadto!!
Mówił to z takiém przekonaniem o swém dobrém prawie, iż Leliwa uśmiechnąć się musiał.
Pan Adolf był w sztosie gawędzenia, bo, niedoczekawszy się rychło odpowiedzi, ciągnął daléj.
— Komu nie idzie to nie idzie. Siostra i ja, rodzeni, dalipan ona nie więcéj nademnie warta.... tyle tylko, że umiała się ułożyć, zaczaić, minkę stroić, staréj się przylizać — ona
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/412
Ta strona została skorygowana.