„Z mężem moim zapewne pojedziemy przed jesienią trochę Włochy zobaczyć ku południowi. Nie wiem jeszcze jak, gdzie, dokąd? On mi nie narzuca swoich myśli, a ja mam to złe nawyknienie, że czekam na jakiś instykt, który mi powie: — Jedź tam! Dobrze to mieć takiego posłusznego męża.“
Pułkownik tak się wczytał w te listy, że nie postrzegł, jak hrabia Ludwik ubrany, z kapeluszem w ręku, stanął za nim naciągając rękawiczki. Dopiero silny zapach perfum, których stary elegant obficie używał, rozbudził Leliwę.
— Prawda? jak są listy zajmujące! odezwał się hr. Ludwik — a powiem ci rzecz szczególną. Julia narzeka i kwasi się, Eliza chwali się szczęściem; na mnie zaś z dwóch pism, list córki daleko smutniejsze zrobił wrażenie. Ten poczciwy książę Adam!!
Hrabia Ludwik nie dokończył, Leliwa wstał z krzesła. Wyszli razem.
Jak potém pułkownik przeżyć potrafił lato i znaczną część jesieni, aż do pory, w któréj miasto się cokolwiek znowu zaludniać zaczęło, i zaczynał kaszleć, to widzieli wszyscy. Narzekał bardzo, że mu brakło tych domów, które on nazywał oazami na pustyni....