słowami.... Mów jasno, mów wszystko.... Złe utajone gorsze jest niż to, które się zna. Będę się może więcéj obawiała niż jest.
Zwlekała znowu pani Zdzisławowa, wreszcie podniosła głowę nagle, spojrzała oczyma gorącemi na staruszkę i rzekła:
— Pani wie, że ta zwodnica włóczy się po Włoszech za nami. Znika i wraca, mamy ją ciągle jak groźbę przy sobie. W chwili gdy się jéj najmniéj spodziewamy, zjawia się jakby urągając naszemu nieszczęściu.... jakby wyzywając i kusząc....
Hrabina pobladła.
— Przecież Lambert się z nią nie widuje — odezwała się; — ile razy spotkał ją, nie taił tego przedemną.
Szyderski uśmiech był odpowiedzią milczącą.
— Ty coś wiesz? zapytała hrabina.
— Nie wiem nic, a zresztą na coby się przydało oskarżenie! przydała Aniela — pani nie może hrabiemu nic powiedzieć, ani go przestrzedz nawet.
Staruszka zacięła usta i zamyśliła się. Aniela mówiła coraz żywiéj:
— Nic nie wiem, ale kiedy widzę, że ona tu jest, siedzi, czyha, kiedy patrzę na twarz hrabiego, na któréj malują się wrażenia, niepodobna, bym nie przypuszczała, że się widują.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/451
Ta strona została skorygowana.