jące. Nie chciał nigdy zrozumieć tego, co mu niekiedy mówiono dobitnie, zapewniając, że żadnego serca w świecie nie znajdzie bardziéj nad to oddanego sobie, żadnéj istoty coby umiała tak los jego podzielać i poślubić idee.... Aniela uważała się za spadkobierczynię staruszki, za dziedziczkę jedyną jéj myśli i zasad.
Ośmieliła się nawet w ostatnich czasach hr. Laurze napomykać o tém, że ona najlepiéj ją rozumie i przejęła się jéj duchem.
Mieszkając w jednym domu, miała pani Zdzisławowa codzień tysiąc zręczności zbliżenia się do hrabiego, narzucała mu się z posługami, wchodziła do niego często w tak różnych godzinach, iż go wprawiała w kłopot. Umiał jednak zawsze z największą uprzejmością, słodyczą i niezmierném uszanowaniem, odbierać znaczenie tym pokuszeniom zuchwałym i sprowadzać je do bardzo małych rozmiarów.
Ta zimna grzeczność doprowadzała Anielę do największéj niekiedy niecierpliwości, do wybuchów, w których dawne wspomnienia powracały. Lambert bywał niemal czuły — dla przeszłości; ale teraźniejszość układał wedle planu niezmiennego, którego żadna siła i żaden podstęp nie mógł wyszczerbić.
Hrabina Laura, przed którą oskarżała się czasem i wzdychała wychowanka na to, że łaski i zaufania u syna jéj nie ma, wymawiała
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/473
Ta strona została skorygowana.