podała rękę; Zdziś spojrzał na nią. Była szalenie, nęcąco piękna, a piękność jéj wydała mu się tego rodzaju, jaki się rzadko spotykał. Nie powiedział nic, ale się zajął mocno.
Od pierwszych słów rozmowy Aniela umiała taki ton przybrać, że była jéj panią. I ona okazywała chłód jakby obrażonéj obojętnością kobiety, ale nie czyniła wymówek. Rodzice usunęli się, zostawując ich samych. Swobodniejszy Zdziś począł czynić wyrzuty, chcąc zmusić do tłómaczenia, do ulegnięcia, do proszenia o przebaczenie.
Aniela odparła zwycięzko ze stanowiska swojego poświęcenia wszystkie obwinienia, nie przyznawała się do żadnéj winy, przypisywała ją mężowi, który ją pierwszy opuścił.
Nazajutrz państwo Zdzisławowstwo razem oddawali wizyty. Gdy u hrabiny Julii, u któréj też być musieli, spotkali się z Leliwą, ten wziął hr. Zdzisia na stronę.
— A cóż ten rozwód? zapytał szydersko.
— Odłożony — rzekł Zdziś. Wiesz, słowo ci daję w moich oczach wypiękniała. Może to urok nowości, może wrażenie nietrwałe, ale bądź co bądź, ożeniłem się, niechże raz przekonam się co to jest małżeńskie pożycie! Potém — zobaczymy!
Leliwa go uderzył po ramieniu.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/482
Ta strona została skorygowana.