— Powiedzą, że ja — obca — chcę się zbytnio rządzić, — odezwała się Aniela, ty przecie jesteś głową domu....
Rozmowa ta była tylko zagajeniem, Aniela nie nalegała od razu, rzuciła myśl i nie podnosiła jéj już. Zdzisław tymczasem z nią chodził i po kilku dniach był tego przekonania, że ona w jego własnéj głowie powstała. Anieli szło o to, aby nie kontrollowana, zupełnie już nie zależąc od nikogo, nie śledzona na każdym kroku, mogła sobie stworzyć dwór, zawiązać stosunki i przygotować do tego co jéj leżało na sercu — do zemsty.
Niełatwo było szkodzić i przeszkadzać rodzinie tak możnéj i takiego znaczenia jak hr. Lamberta; jednak znając jéj wszystkie słabe strony, będąc wtajemniczoną w całe jéj życie, myśli i plany, pani Zdzisławowa spodziewała się, jeżeli nie zwyciężyć przeciwnika, to przynajmniéj znużyć go nieustanną walką partyzancką.
Hrabiego Lamberta z powrotem jeszcze nie było, lecz już przygotowywała troskliwa antagonistka przyjęcie, jakiego miał doznać. W kółkach, w których się obracała, wzięła na siebie rolę wielbicielki nieboszczki hrabiny i jéj obrońcy.
Unosząc się nad przymiotami staruszki, chwaląc bardzo jéj syna — pani Aniela kazała się
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/486
Ta strona została skorygowana.