Aniela odpowiedziała zmieszana czémś niewyraźnem; a księżna natychmiast wtrąciła umyślnie:
— Cóż się dzieje z hr. Lambertem? Kiedy powraca? Pani wie, jaką ja mam.... cześć dla niego, dla tego całego domu!
Rumieniła się zagadnięta.
— Przecież tam we Florencyi pozostać nie może? dodała Eliza.
— Nie wiem, prawdziwie nie wiem co zamierza. Byłam tak zgnębiona śmiercią mojéj przybranéj matki, mojéj nieodżałowanéj opiekunki, że mnie nic więcéj w świecie nie obchodziło!
— A! pojmuję to! odezwała się Eliza — ale pani także masz od dziecięctwa przyjaźń gorącą dla hrabiego.... nie może nie interesować cię jego.... przyszłość.
Każde ukłócie czuła Aniela, a śmiałość, z jaką księżna rzucała jéj te pociski, w początku ją uczyniła prawie nieprzytomną.
Księżna zaczęła się zaraz dopytywać o szczegóły zgonu hrabiny — a pani Zdzisławowa wymówkę miała w swéj czułości, dla któréj na odpowiedź się jéj zebrać było trudno. Sama prawie ciągle mówić musiała księżna, sama odpowiadać, zawsze z żywością swą i otwartością zwykłą.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/490
Ta strona została skorygowana.