— Hę? zaśmiał się Zdziś — nie wiem, możeby to było zabawném.
— Ale na to trzeba mieć dom osobny.... i coś dla tego celu pięknego poświęcić.
— Cośby się też może poświęciło — szepnął Zdziś — ale trzeba się zastanowić — a nuż, fiasco?
— To nie może być? krzyknęła Aniela podnosząc się — przecież ja — nie pochlebiając sobie — jeśli księżnie drastycznym wdziękiem nie dorównam, może z innych względów jéj nie ustąpię, a pan, choć nie masz książęcego tytułu, co do majątku równasz się może z Jego Książęcą Mością.
— Nie pomieniałbym się na jego mienie z mojém — dodał Zdziś — proszę mi wierzyć. Nie liczę nawet ojca....
— Na cóż więc ten majątek, jeśli hrabiemu nie ma dać znaczenia i pozycyi socjalnéj? spytała Aniela.
Zdzisław zapatrzył się w okno.
— Gdybym nie był trochę leniwy! odezwał się cicho.
— Ale ja mam ochotę i wytrwałość za nas oboje — odezwała się Aniela uśmiechając do niego — ja z chęcią pracować będę. Mam obowiązek rodzinę, do któréj weszłam, podnieść do stopnia jaki jéj należy....
Zdzisław się skłonił.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/492
Ta strona została skorygowana.