o nich szeroko; a że w mieście wie się o każdym kroku osób należących do tak zwanego towarzystwa — bytność hrabiny u markizowéj nie pozostała długo tajemnicą.
Uderzyło to, że pani Zdzisławowa pierwsza czyniła krok do rehabilitowania téj, która tak boleśnie postępowaniem swém dała się czuć rodzinie hr. Laury. Tłómaczyć to mógł każdy jak się komu podobało, na złą i na dobrą stronę; sądzono jak kto był usposobiony dla obu pań, dziwili się bez wyjątku wszyscy.
Księżna Adamowa śmiejąc się mówiła z ironią swą zwykłą:
— Ale to bardzo piękny przykład przebaczenia, wyrozumiałości.... dowód dobroci serca.... bo wychowanka hr. Laury ucierpiała wiele z powodu markizowej, a potrafiła darować winy i zatrzeć wspomnienie przeszłości. To bardzo wspaniale!!
I uśmiechała się dwuznacznie.
Matka księżny mówiła otwarciéj:
— Ma w tém jakąś rachubę, nie zrobiła tego bez celu!!
Słowem różnie, ale wiele mówiono o tém. Domy ściślejszéj obserwancyi oburzały się przeciwko temu, ażeby dwa razy rozwiedzioną w tak prędkim czasie chcieć oczyszczać i w świat wprowadzać.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/510
Ta strona została skorygowana.