Z dosyć dotąd spójnéj całości towarzystwa jednolitego, które choć wzajemnie sobie przypinało łatki, żyło w pozornéj harmonii i zgodzie, coraz wyraźniéj zarysowywać się zaczęły dwa obozy przeciwne.
Spotykały się one z sobą nie wypowiadając wojny, lecz w głębi rosła wzajemna nienawiść, nieufność i wstręty.. Na czele jednego stronnictwa umiała stanąć pani Zdzisławowa, która dom postawiła na stopie tak pańskiéj, iż trudno z nią innym walczyć było. Chybiła może nadając mu tę cehę, która przy wielkiém imieniu dodaje blasku, przy świeżém pachnie dorobkiem i próżnością.
Drugiéj partyi głową była piękna, dowcipna, śmiała księżna Eliza, która jakby naumyślnie dom męża otoczyła powagą wielką, ale razem nadała mu powierzchowność prostoty pełną i i niewytworną. Mówiła o tém głośno, że się na zbytki ważyć i rujnować ani mogą, ani życzą.
Pomimo starań pani Anieli o wybór towarzystwa mającego salony jéj zdobić, wciskały się tu figury bardzo dwuznaczne i nienajlepszego tonu; księżna zwała po cichu dom swéj nieprzyjaciołki — „Kafarnaum“ — ale bywała w nim, i z licem pogodném, z uśmieszkiem grzecznym i trochę sobie podrwiwała z niego.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/514
Ta strona została skorygowana.