żeniu było dozwolone. Dosyć ładna, teraz mimo skromnéj minki, zalotna bardzo, czasem aż nadto dumna, to znów poufała i gadatliwa, wybrykami swemi do rozpaczy przywodziła Anielę. Ojciec śmiał się z nich, niewinnemi je znajdował, i jedno miał na wszystko oznaczenie: — Adorable! Cokolwiek jedynaczka zrobiła, było — adorable! a broiła dużo, i pani Zdzisławowa musiała udawać ślepą i niewierzącą — aby jéj nie potępiać.
Gdy Lambert przestał bywać u Zdzisławowstwa, kazała go o to interpellować mężowi pani Aniela. Wyprawiony z tém poselstwem Zdziś, który nie lubił hrabiego, znajdując go imponującym, posłuszny musiał wolę żony spełnić.
— Co to tak hrabia o nas zapomniałeś, że go już nigdy nie widujemy? rzekł rozpierając się we wskazaném krześle....
Lambert popatrzał na niego długo.
— Potrzebujesz mnie o to pytać? rzekł, nie domyślasz się?
— Jak to? więc może z obawy spotkania się z tą biedną Martą, hrabia nas pozbawiasz....? spytał Zdziś.
— Nie znajdujeszże tego bardzo naturalném, że właśnie téj kobiecie i sobie nie chcę czynić przykrości?
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/518
Ta strona została skorygowana.