Rękami myśl samą pośredniczenia odpychać zaczęła.
— Kochany mój, dodała — myśl o tém, że jesteś głową domu, że twoim obowiązkiem nie napawać się słodyczami przyjaźni pięknéj pani, ale słać gniazdo rodzinie przeszłości godnéj.
— Ciociu! powtarzana — odparł Lambert z pewną niecierpliwością — z twéj ręki wezmę kogo chcesz. Daj! każ! żenię się. Naturalnie miłości odemnie żona niech nie wymaga — poszanowania, wierności, przyjaźni, ale nie serca....
— Co tam prawisz o sercu! zawołała stara — nie o serce idzie, ale o namiętność, tę masz dla innéj, a dla żony — ona niepotrzebna.... Powtarzam ci: żenić się — koniecznie.
Zimnym, bolesnym śmiechem począł Lambert śmiać się — i oboje umilkli.
— Aniela, odezwał się po chwili — gotowaby mnie z rozwiedzioną księżniczką na nowo zbliżyć, bo ją w szczególną wzięła opiekę....
— A! a! z oburzeniem krzyknęła kasztelanicowa — znasz łacińskie przysłowie! Co za myśl! Ale — pfe!
Zatrzepotała się stara i zaśmiała razem z przypuszczenia, które jéj wydało się wprost niedorzeczném.
— Żadnéj, ani wdowy, ani rozwódki, ani żadnych resztek po nikim brać ci się nie go-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/524
Ta strona została skorygowana.