Lecz, pomimo bytności ciotki, Lambert znalazł chwilę, aby pokryjomu wybiedz do księztwa, i zabawić tam jak mógł najdłużéj.
Ostatni oręż, na którym polegała najwięcéj Aniela, kruszył się w jéj rękach; wpływ staréj ciotki, w pierwszéj chwili silny, z dniem każdym słabnął.
Lambert nie przyjmował z nią dyskussyi, słuchał, milczał, przyznawał się do błędu, lecz nie obiecywał poprawy.
Z całą energią swoją staruszka już płakać prawie chciała, czując niemoc swoją; a choć ta, która ją tu ściągnęła, nie nalegała więcéj, kasztelanicowa postanowiła pozostać w mieście, aby siostrzeńca z oka nie spuszczać.
Teraz już może to nie było tak bardzo na rękę Anieli, która przekonawszy się, że stara pustelnica z Zagórzan nie mogła odnieść zwycięztwa, innych dróg szukać postanowiła.
Rzadziéj pokazując się u staruszki, pani Zdzisławowa zajęła się więcéj własnym domem i otoczeniem. Mówiliśmy już, że księżniczka Marta ukazywała się tu często, a za nią goniła młodzież, któréj trzpiotowate usposobienie markizowéj wielce się pododało. W liczbie pretendentów stał dowcipny Jeremi. Temu nie tyle szło o żonę i jéj przymioty, co o znaczny majątek, który z sobą przynieść miała.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/529
Ta strona została skorygowana.