Pułkownik się pochwycił za głowę, ścisnął w milczeniu za rękę Zdzisława, który powracał zmieszany do amerykanki, i zawołał dorożki, każąc się wieźć do księztwa Adamowstwa.
Wpadł do salonu i zastał w nim Elizę spokojną zupełnie, tak, że domyślił się, iż ona o niczém nie wie; nie chciał jéj o tém oznajmować, zapytał o księcia — powiedziała, że wyjechał na wieś....
Niedługo zabawiwszy tu Leliwa pędził do hr. Julii. Tu też wiadomość jeszcze nie była doszła. Pułkownik spytał o hrabiego Ludwika i poszedł do niego. Ubierał się właśnie, mając wychodzić na miasto.
— Wiesz już? zawołał od progu.
— A! wiem, rzekł Ludwik wzdychając: babom o tém mówić nie trzeba. Książę opoliczkował tego błazna i strzelają się, nie można było skończyć inaczéj.
— Jeremi strzela sławnie!
— Ale Pan Bóg kule nosi — dodał Ludwik obojętnie. Après tout, książę zrobił testament. Kocham go bardzo, lecz....
Tu westchnął.
— O moją drogą Lizkę nie bardzo się kłopoczę! gdyby nawet stało się coś!!
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/537
Ta strona została skorygowana.