Ton, z jakim mówiła, strwożył panią Zdzisławową, która pieszczotliwie przyklękła przed staruszką, jak to zwykła była czynić z hrabiną Laurą, i usiłowała ją rozdobruchać.
— Pani mnie chyba nie zrozumiała, zawołała — czyż jabym go posądzała o zatajenie prawdy? Ale namiętność ma sofistyczne wybiegi, a że on ją kocha namiętnie, i że ta tragedya nawet nie odstręczyła go, nie opamiętała — mam na to dowody....
— Dowody! proszęż cię! jakie?
— Pisują do siebie ciągle — mówiła żywo Aniela. Mało kto też wie, o czém ja przez sługi mam pewną wiadomość, że umierający książę kilka razy ich ręce łączył z sobą.
Kasztelanicowa poruszyła się.
— Plotki ci noszą, rzekła głosem nieco osłabłym, — i ty, wierz mi, do zbytku już zajmujesz się tém.
— Do zbytku! wykrzyknęła dramatycznie pani Zdzisławowa — niestety! choć prawa może nie mam do tego, ale ja się uważam za należącą do familii, czuje się do obowiązków.... Pamięć świętéj pani mojéj nie daje mi spoczynku.
Tu chustkę przyłożyła do oczu. Staruszka, na któréj to roztkliwienie byłoby wielkie uczyniło wrażenie przed chwilą, teraz po zwierzeniu się Lamberta, pozostała zimną; z pewnym
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/551
Ta strona została skorygowana.