krwistą, dziecinną, Zdzisław począł żałować, że się związał z tą kobietą, która czasami wydawała mu się straszną, a co gorsza, owładnęła rodzicami i swobodę jego coraz bardziéj ograniczała.
Zmęczony domem, rad uciekał do markizowéj i tam we dwoje, lub w towarzystwie niebardzo wykwintném, bo pani Marta takie tylko lubiła, spędzał godziny wesołe, wrzawliwe, przerywane muzyką ladajaką, śpiewem; uprzyjemniane cygaretkami, które gospodyni lubiła, czasem nawet ożywiane szampańskiém winem.
Piękna Marta zaklinała tylko przyjaciela na wszystko najświętsze, aby się to — nie wydało.
Józia przekupiona podarkami pańskiemi Zdzisława, z największą gorącością popierała jego sprawę u swéj pani, sama bardzo znajdując miłym i pięknym hrabiego, który w niebytności pani był i dla niéj z czułością wielką. To nie wchodziło w rachunek, tak jak pani Marty metr muzyki i inne epizody romantyczne nie przeszkadzały jéj kochać się w mężu swéj przyjaciółki.
Trwało to już dosyć długo, i tak się składało wyśmienicie, że oboje państwo zupełnie się czuli bezpieczni. Nie wiedzieć ile razy Aniela prawie ich chwytała na schadzkach pokątnych, a zawsze się umieli z nich wytłóma-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/562
Ta strona została skorygowana.