baczności Anieli. Musiała udawać obojętną i ślepą. Odeszła na chwilę w czasie czarnéj kawy, zostawiając ich sam na sam, i wróciła nagle tak, że zastała ich w oknie pochylonych ku sobie.... zbytecznie, — a gdy ją zobaczyli Zdzisław się szybko w tył cofnął.
Poszlaki się zwiększały coraz. Wieczorem przybyło dosyć gości; Aniela zajęta nimi, śledziła ciągle ruchy męża, widziała jak najprzód Marta, potém on weszli do gabinetu.... i tam przez większą część wieczoru pozostali sami.
Wszystko to jeszcze niczém było. Za wczasu markizowa poskarżyła się na ból głowy, pożegnała i wyszła, a jakoś wprędce potém znikł Zdzisław. Od służącego dowiedziała się, że wyszedł, co mu się nieraz trafiało.
Po rozejściu się swych gości, których zręcznie pozbyć się potrafiła, pod pozorem niepokoju o ból głowy pani Marty, ubrała się prędko Aniela i poszła ją odwiedzić.
Gdy się ukazała w przedpokoju, Józia, która tam się znalazła przypadkiem, przestraszona bardzo i blada przybiegła do niéj, gwałtownie ją prowadząc do gabinetu, nie do salonu, bełkocząc coś, podnosząc głos tak, aby ją słyszano, słowem znajdując się najdziwaczniéj.
Udało się jéj wstrzymać trochę panią Zdzisławową, która nie dała się wziąć do gabinetu, i gwałtem prawie weszła do salonu. Tu
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/568
Ta strona została skorygowana.