nie było nikogo, ale lampa się paliła na stole, parę filiżanek z herbatą stało porzuconych, i — bystre oko przybyłéj dostrzegło kapelusz męzki na krześle, który formą przypominał mężowski. Wiedząc, że paryzki ów cylinder miał cyfrę zdradliwą we środku, rzuciła w niego okiem, i przekonała się, że się nie myliła. Józia chodziła za nią na pół nieprzytomna, gadatliwa, plącząc się, nie wiedząc sama co mówi.
Martę znalazła ubraną jeszcze, leżącą na łóżku, na które widocznie dopiero co się położyła, i skarżącą się na okropną migrenę.
Pomimo całéj mocy, jaką nad sobą miała Aniela, nie wytrwała tu długo; zmieniony ton jéj mowy, zmarszczone brwi, obejście się nadzwyczaj chłodne, musiały uderzyć Martę, która z obawą na nią patrzała.
Gdy pożegnawszy się z nią, powracała nazad przez salon pani Zdzisławowa, kapelusza już tu nie było....
Doniesienie Adolfowéj miało więc pewną podstawę: Zdzisław lekkomyślny, jeśli jéj nie zdradzał, był przynajmniéj na drodze prowadzącéj do skandalu.... Nim doszła do domu, Aniela wiedziała już co ma począć, zebrała się na odwagę.
W progu zapytawszy o męża, dowiedziała się, że powrócił i jest w swoim pokoju. Zna-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/569
Ta strona została skorygowana.