Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/572

Ta strona została skorygowana.

— Niech pani dom opuści — rzekł zimno.
Aniela wstała.
— Znasz mnie hrabio, że ja, gdy co raz postanowię, zwykłam wykonywać — należałoby się namyślić.
— Pani mnie znasz, że ja namysłów żadnych nie lubię.
— Prawda, i dla tego nierozmyślne płochości popełniasz....
— Robię co mi się podoba:
— A winy połowa spada na żonę — przerwała Aniela....
Zdzisław rzuciwszy niedopalone cygaro, włosy rękami rozgarniać począł, chodząc po pokoju; mruczał coś sam do siebie i oglądał się na żonę, która zdawała się chcieć wyjść, czekając tylko ostatniego słowa.
Przekonawszy się, że nie odchodzi, hrabia zwrócił się ku niéj, po dwa razy coraz głośniéj wołając:
— Dobranoc! dobranoc!
Było to pożegnanie stanowcze. Aniela postawszy moment jeszcze, wolnym krokiem skierowała się do drzwi i wyszła.
Ledwie się one za nią zamknęły, gdy Zdzisław zadzwonił na służącego, kazał sobie podawać ubranie, i posławszy po dorożkę — tak mu pilno było, że na własne konie czekać nie chciał — wyjechał z domu.