mogli ujść razem. Skandal był niesłychany, oburzający.
Gdy matka Zdzisława przybyła z trwogą i łzami do Anieli, znalazła ją już przygotowaną na to spotkanie.
— Niech się mama uspokoi, rzekła chłodno: Zdzisław miewa różne fantazye; nie pierwszy to raz mu się trafia nagle gdzieś polecieć i zostawić nas w trwodze o siebie. Jestem pewna, że mu się nic nie stanie; odezwie się i powróci!
Hrabina już coś zasłyszawszy, płakała i ściskała synowę, do któréj się była przywiązała.
— Ale możeż to być! Boże mój!
— Co? moja mamo! co? zawołała Aniela. Pewnie już ludzie plotą jakąś niedorzeczność na rachunek jego! Pani Marta od dawna się wybierała, pojechała w inną stronę, do krewnych swoich; pomiędzy temi dwiema podróżami nie ma najmniejszego związku! Złość tylko coś podobnego wymyślić może. To do niczego nie podobne, to nie ma sensu!
Niedowierzającéj hrabinie staréj dodała jeszcze w końcu;
— Kochana mamo, tak jest — i tak mówić koniecznie potrzeba!...
Niech się mama uspokoi, — ja dla tego jedynie, aby zadać kłam plotkom, pokażę się dziś w teatrze!!
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/574
Ta strona została skorygowana.