niał, rozlał się, ociężał.... Ale też żył bo po waryacku....
— O! co żył to żył — odparł Adolf śmiejąc się, — choć niedługo.... Ostatni raz, jak z księżniczką tą drapnął....
— Co bo gadasz! ofuknął Leliwa — co pleciesz! Źli ludzie skomponowali na niego. Jako żywo! Pani Marta wyszła za mąż za Francuza, człeka bardzo dystyngowanego, barona.... On był podówczas gdzieindziéj, ona gdzieindziéj. Gadanina niepoczciwa tylko....
Przecież w kilka miesięcy, jak wiesz, żona z matką pojechały do niego, bo był chory — i przywiozły go....
— Gdzie!! — jaka imaginacya!...
Adolf się uśmiechał.
Wszyscy mówili o tém, dodał.
— Ludzkie języki! Fałsz był, jako żywo, począł pułkownik. Lubił żyć, to prawda; ale mężem dla tego jak był tak jest bardzo dobrym. Już to siostra się na swój los poskarżyć nie może. Wyszła za mąż świetnie, fortuna ogromna, i choć dużo wydawali, stary Stanisław jeszcze dorabiał jéj ciągle.
— Otoż to — wtrącił Adolf — mogłaby przecie bratu dopomódz; bo u nas, panie pułkowniku, chuda fara!
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/581
Ta strona została skorygowana.