nie pożarła, i nie mając po co ani do kogo wracać na wieś, została w Warszawie. Miała z procentu od kapitaliku tyle, by z głodu nie mrzeć i utrzymać się ubogo; postanowiła powiększyć sobie pracą szczupłe mienie, a że umiała dużo, znalazła lekcye po pensyach, i niemi całe dni była zajęta. Nie przynosiły one wiele, ale dawały jakiś cel życiu i zdrowe zajęcie, którego osierocona panna potrzebowała. Choć jeszcze nie stara i przystojna, wyrzekłszy się już wszelkich pretensyj do młodości i nadziei innego losu, od rana wychodziła panna Gertruda z książkami pod pachą, z parasolem, ubrana ciemno i niepokaźnie, a rzadko wracała przed wieczorem.
Zajmowała przy Bielańskiéj ulicy pokoików parę na drugiém piętrze, i tam z jedną służącą niemłodą bardzo skromne prowadziła gospodarstwo.
Trochę kwiatków, dwie półki z książkami, stary fortepianik, dawne sprzęty jeszcze domowe ubierały izdebki schludne i miłe.
Było już nad wieczór, gdy tu weszła pani Siennicka: otworzyła jéj stara Klara....
— Nie ma pani?
— Jeszcze nie ma, ale za kwadrans będzie, odezwała się Klara; bo ona jak zegarek punktualna, rzadko żeby się o pięć minut spóźni-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/588
Ta strona została skorygowana.