ła, a oto już i kawa dla niéj się gotuje. Niech pani przysiądzie i spocznie.
Zaledwie krzesło zajęła przybyła, gdy drzwi się otworzyły, i gospodyni weszła z wesołą twarzą.
— A co! nie mówiłam? spytała Klara, idąc do komina w drugim pokoju.
Zaczęła się rozmowa poufała od tego co matki zawsze mają najpierwéj na ustach, od opowiadań o Franusiu i nadzwyczajnych jego przymiotach, jakich nigdy żadne w jego wieku dziecko nie miało. Od Frania do chrztu przejście było łatwe.
— Dobrodziejko moja, uczyńże mi tę łaskę, załamując ręce, zawołała Siennicka — poświęć się dla mnie, bądź mu kumą!
— A! zmiłuj się! ja! mnie się dzieci nie hodują! strzepując rękami odezwała się panna Gertruda. Ile ich trzymałam do chrztu, nie poszczęściło mi się z żadném.
— Ja w te przesądy nie wierzę — przerwała pani Adolfowa, — które się ma hodować, będzie żyło.... Tymczasem z pułkownikiem do pary nie mam kogo postawić, a na was się zgadza.
— Więc pułkownik ma być ojcem chrzestnym? zagadnęła Gertruda. Pułkownik? Myślałam, że poprosicie kogo, z rodziny twojego męża.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/589
Ta strona została skorygowana.