Julii, która — nikomu to nie było tajne — dziwne miewała fantazye...
Z bijącém sercem zbliżył się do dzwonka drzwi pułkownika, na których przybita była bronzowa blaszka z napisem:
„Le Colonel Jean de Leliwa...
Lekko dotknął rączki od dzwonka, drzwi się natychmiast otwarły, i z trzeciego pokoju dał się słyszeć głos:
— Pan Siennicki? czekam na niego! idziemy natychmiast, godzina nadchodzi! Hrabina ma tylko chwilę wolną dans l’avent soirée.
Głos się zbliżał, i stary pułkownik nie dając wnijść gościowi swemu do środka, ukazał się w kapeluszu, rękawiczkach i paltocie z futerkiem...
Adolf więc przywitawszy się z nim, zawrócić musiał nazad. Leliwa szepnąwszy coś służącemu, schodził już za nim. Niewiele mówili idąc, gdyż pułkownik miał zwyczaj hygieniczny nierozmawiania na wolném powietrzu... Pałac hrabiny Julii był o kilkaset kroków. Z przedpokoju za danym jakimś czarodziejskim znakiem, otwarto im drzwi do małego saloniku bez oznajmowania.
Mały salonik hrabiny przy jéj buduarze przeznaczony był do przyjmowania tych gości, których albo pokazywać nie chciała, albo się potrzebowała rozmówić z nimi na osobności...
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/59
Ta strona została skorygowana.