na szyję. Mamże ci powiedzieć kto to był? Sądzę, że nie potrzebujesz tego.
„Tak, on to był co mnie szukał, co gonił za mną, bo tak jak ja bez niego, żyć bezemnie nie mógł. Nie mówiliśmy prawie do siebie po tym uścisku piérwszym w życiu, a tak strasznie wyczerpującym, żem na jego ręku omdlała: nie spytałam go o nic — nie chciałam wiedzieć dla czego przybył i co niósł z sobą: miłość mi przynosił — tego było dla mnie dosyć. Potrzebowałam go kochać — a potém — choć umrzeć. Nie wróciłam tego wieczoru do Genui, zostaliśmy razem. Nie gorsz się moja Gerto: ten, o którym piszę, jest od tygodnia mężem moim. Co powie na to jego rodzina, on nie chce wiedzieć. Wzbraniałam się go związać sobą, byłabym kochała bez niczyjego błogosławieństwa, pod przeklęctwami i piorunami — ale on chciał, on kazał.... W kościele Ś-go Wawrzyńca, w tym starym kościele biało-czarnym, wyglądającym żałobnie — wzięliśmy ślub....
„Nasze złote, miodowe miesiące spędziliśmy tu, gdzieśmy się spotkali znowu: matka moja jedzie do kraju, my zostaniemy:
„Małżeństwo ma pozostać tajemnicą dla wszystkich, aż do chwili gdy jednego pięknego wieczoru zajedziemy do tego starego pałacu, który tam na nas czeka, i — powiemy rodzinie, przyjaciołom i nieprzyjaciołom:
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/595
Ta strona została skorygowana.