— Tak go pilnujesz? wtrąciła Adolfowa.
— Gdzie tam! odparła Aniela — nie potrzebuje teraz dozoru, bo mu z głowy trzpiotowstwo wyszło; ale bezemnie się obejść nie może, szczególniéj gdy chory....
Pułkownik, który odwiedził panią Adolfowa i miał przyjemność oglądać w powijakach, na poduszce czerwoną twarzyczkę tłustą, pana Franciszka, zagadnięty o hr. Lamberta, ruszył ramionami. I on nie wiedział nic....
W kilka tygodni po powrocie Anieli, był u niéj wieczór świetny, na którym osób mnóztwo się znajdowało. Od przyjazdu tych państwa pierwszy tak wystawny, tak liczny, inaugurował zimowe przyjęcia pani hrabiny, która pochlebiała sobie, że salon jéj, wśród pustego miasta, będzie prawie jedynym.
Nie mogło na nim braknąć pułkownika, bo choć niegdyś należał do przeciwnego obozu, nigdy nie zrywał z żadnym, a towarzystwo było dla niego taką potrzebą, że dla niego coś z przekonań gotów był poświęcić.
Dosyć już późno wszedł Leliwa, a ci, co go znali, z twarzy jego poznali zaraz, że coś niósł, z czém mu iść było ciężko.
Zbliżył się do pięknéj gospodyni, która grzeczną powitała go wymówką:
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/600
Ta strona została skorygowana.