wychowańca hrabiny Laury... pana Siennickiego...
Gospodyni uśmiechnęła się grzecznie.
— Wszystko co z daleka czy z blizka jest w związku z tą rodziną, dla któréj ja mam, mogę powiedzieć, cześć... uwielbienie... jest dla mnie miłą zdobyczą.
Tak mówiła piękna hrabina Julia, mierząc śmiałemi oczyma młodzieńca. Nic nie było dla niéj łatwiejszego nad przeniknienie go na wskroś i odgadnięcie... Adolf miał swój charakter, pragnienia, gniewu na świat, wypisane na czole; namiętności które nim miotały, nie nawykły były się taić. Jednym oka rzutem hrabina go objęła i zrozumiała.
Było to, w razie potrzeby, narzędzie dogodne, ale niebezpieczne... Hrabina Julia takich jednak niebezpieczeństw nie zwykła się była obawiać.
Unikając nieporozumienia, pan Adolf uznał za potrzebne zaraz w początku rozmowy oświadczyć pół żartobliwym tonem, że wprawdzie zaszczycał się dosyć blizkiém pokrewieństwem z hrabiną, że winien jéj był swe wychowanie, lecz że od niejakiego czasu stosunki jego z tym domem były przerwane i siostra tylko wziązała go z nim jeszcze.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/61
Ta strona została skorygowana.