— Stało się to, dodał otwarcie — ażeby mnie zmusić do myślenia o sobie i walczenia o byt własnemi siłami.
— A! a! odparła tylko hrabina Julia...
— Stara hrabina, dorzucił pułkownik, ma swe nieubłagane teorye, którym nawet skłonności serca poświęca, bo wiem, że do familii jest bardzo przywiązana.
— I siostra moja zachowała u niéj wielkie względy... dodał Adolf.
— Dawno pan widział siostrę? odezwała się pani Julia. Ja ją niekiedy spotykam u hrabiny osoba śliczna i pełna dystynkcyi...
— Dziś właśnie byłem u niéj, rzekł młodzieniec.
— Zdrowi tam wszyscy?
— Zdrowi, odparł śmiało Adolf.
— Tak mało się gdzie pokazują, mówiła gospodyni — nawet hrabia Lambert...
W małym saloniku zwyczaj był palenia cygaretek; hrabina sama wzięła jedno, i grzecznie poprosiła tych panów, aby palili. Było to jakby znakiem przypuszczenia do bardzo pochlebnéj poufałości.
— Hrabiego Lamberta, ciągnęła daléj hrabina, my tak mało znamy... Od powrótu z zagranicy ledwie się nam pokazał... Czy go podróż zmieniła? Spoważniał bardzo.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/62
Ta strona została skorygowana.