— Hrabiny energia dotąd na dobre wychodziła zawsze domowi. Pamiętam go za życia nieboszczyka. Była niemal zmuszona wziąć wodze, bo poczciwy hrabia... nadto był dobry i powolny...
— Tego syn po nim nie odziedziczył! wtrącił Adolf.
— Bo we wszystkiém podobny do matki dołożył Leliwa.
— A! tak! tak! potwierdziła hrabina.
W czasie téj rozmowy, oczy pani domu, zimne umyślnie, spokojne, mierzyły gościa nadzwyczaj śmiało. P. Adolf niekiedy aż spuszczał źrenice, choć na zuchwalstwie mu nie zbywało. Tu jednak — wszystko razem, dom, pani, piękność jéj onieśmielały trochę.
Zręcznie bardzo badać zaczęła hrabina Julia o drobnostki tyczące się gustów, zwyczajów domu, umiejąc utrzymać rozmowę na jednym przedmiocie, nie okazując żeby ją szczególniéj obchodził. Składało się tak samo z siebie, przypadkiem.
Pan Adolf coraz się stał rozmowniejszym, a pułkownik umiał go podpędzać i ośmielać. Ton coraz się weselszym robił, poufalszym. Adolfowi pochlebiało, że się uśmiechano z jego dowcipów, czuł się coraz bardziéj przyswojony... Hrabina, co mu niezmiernie było przyjemnie, stawiła go na stopie równości, obcho-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/64
Ta strona została skorygowana.