wać. Siedź bo jak się należy, zobaczysz, dostaniesz klapsa...
— Czy i ja także? spytał gość.
— O! i pan! a pewnie, zawołała żywo, ale już się śmiejąc gospodyni...
— Za to, żem referenta przepędził?
— A choćby, bo referent jest człek seryo, a z pana bałamut...
— Tak o mnie pani trzyma?
— Nie inaczéj.
Popatrzali sobie w oczy; kobieta się rozśmiała.
— A ja właśnie przyszedłem z pewnym projektem — rzekł cicho pan Adolf.
Przysunęła się ciekawie do niego, i oczyma go mierząc, nieznacznie uderzyła po ramieniu.
— Basia! odezwała się do dziewczynki siedzącéj na kanapie: idź do Krystyny, niech podaje herbatę.
Tym sposobem pozbyła się niewygodnego świadka... Pan Adolf się przysunął bliżéj i na poręczy krzesła, na którém siedziała, rękę poufale położył.
— No, to gadajże pan kiedy masz co do powiedzenia, rzekła niecierpliwie kobieta. Słucham.
P. Adolf zamyślił się, ułożył twarz poważną, oczom dał wyraz melancholijny, i począł mówić cicho:
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/71
Ta strona została skorygowana.