— To sa ludzie bez serca! egoiści! zawołał Adolf.
— E! eh! przerwała wdowa, robili dla pana i dla siostry co mogli, co byli powinni, a więcéj wymagać, grzech i niewdzięczność! Pan mnie znasz, ja prawdy nie obwijam w bawełnę. Przedemną na nich mówić darmo.
Energiczna Rusińska unosiła się rozprawiając tak, ale — kobiecém litościwém okiem spoglądała na obżałowanego.
— Wstydź bo się pan — dodała — czy to męzka rzecz tak skomleć, na drugich składać swoją biedę, samemu nic nie robić, i manny z nieba czekać? Pfe!!
Ruszyła ramionami.
— Krystyna! zawołała: dawaj herbatę!!
Adolf nie zmienił tragicznéj postawy przy stoliku, a że herbaty nie przynoszono, wdowa miała czas zapytać.
— Ileż tam panu trzeba na najęcie mieszkania?
Obrażony młodzieniec potrząsł głową i nic nie odpowiedział.
Tymczasem mała Basieńka wpadła razem ze starą sługą, niby jéj pomagając do zastawienia herbaty. Niosła miseczkę z sucharkami, z których jeden dogryzała... Wdowa zajęła się zaraz samowarem. P. Adolf siedział zadumany.
Przyniosła mu sama pani Berta filiżankę.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/78
Ta strona została skorygowana.