— Wiadoma rzecz, odparła wdowa. W tym saloniku i o téj godzinie przyjmuje osoby... jéj potrzebne, którychby w wielkim salonie pokazywać nie chciała? Na co pan jéj możesz się przydać?
Rumieniec p. Adolfa śmiech z niéj wywołał. Uderzyła go po ręku.
— Nie sądź pan, jak Boga kocham, szepnęła schylając się, aby to do romansu z nią prowadziło. Jéj romanse wchodzą wielkiemi drzwiami, do paradnego salonu... Ja ją znam na wylot! Do tych fantazyj ona sobie dobiera ludzi z wielkiego co się zowie świata, co ich na seryo nie biorą, a takiego ładnego chłopca kancellisty... ho! ho! nie wzięłaby za nic! Za to panu ręczyć mogę... Za lat dziesięć — nie zaręczam, a teraz!!! Nadto rozumna!... Gdy pojedzie do Włoch dla spoczynku, pociągnie za sobą może, ale takiego co jéj ciężarem się nie stanie, a pomocą być musi...
Zaczęła się śmiać znowu, widząc wielkie pomieszanie Siennickiego.
— Pan jéj na coś jesteś potrzebny — ciągnęła daléj niezmordowana; kombinując wszystko ledwiebym nie sądziła, że to być może w związku z jéj projektami na hr. Lamberta...
Błysnął wejrzeniem dzikiém p. Adolf, na nielitościwie rozczarowującą go kobiecinę.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/83
Ta strona została skorygowana.