dy Rusińska pochylona nad swoją Basieczką, objąwszy ją za szyję rękami, rozpłakała się łzami perlistemi po cichu... Tych łez nie zrozumiało dziecko, nie widział nikt więcéj. Serce się ścisnęło biednéj kobiecie od tego zwycięztwa otrzymanego nad sobą samą. Adolf szedł gniewny niepowodzeniem, rozmaite myśli błąkały mu się po głowie. Była godzina około jedenastéj, gdy się znalazł po cichych uliczkach, z których wychodził, na Krakowskiém Przedmieściu, gdzie jeszcze więcéj życia było. Czuł kilkaset złotych w kieszeni. Na prawo świeciła mu francuzka renomowana wówczas restauracya, nęcąca nietyle doskonałą swą kuchnią, jak połechtaniem próżności, żeby się tam wśród najlepszego pokazać towarzystwa. Sumienie protestowało przeciwko takiemu marnotrawstwu grosza wyżebranego u siostry — lecz, raz jeden, co znaczyło stracić choćby złotych kilkadziesiąt?
Pochlebiało mu bardzo, gdy mógł czasem stanąć tu na równi z bogatą młodzieżą przychodzącą po teatrze na wykwintną wieczerzę... Stał chwilę naprzeciw oświetlonych okien zamyślony, potém pędem wbiegł do salki na dole, w któréj już gwar panował, i ledwie po niéj rzuciwszy okiem, zasiadł przy piérwszym wolnym stoliczku, dysponując sobie kuropatwę pieczoną i pół butelki wina..
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/86
Ta strona została skorygowana.