Mina, którą zrobił młody hrabia, nie dawała żadnéj odpowiedzi.
— Jesteś tak rozsądny, że ja nie mam o ciebie strachu, poczęła stara — a zatém wdzięczna jestem temu buziakowi, co mi tu ciebie przypędził.
Cały dwór pędzący na wyprzódki z nakrywaniem i podawaniem śniadania, zjawił się w saloniku i zmusił do zmiany rozmowy. Panna Justyna, Krysińska, kamerdyner, lokaj, chłopiec, każdy coś niosąc biegli na rozkaz pani. W pośpiechu tym i obejściu się dworu można było poznać kasztelanicową i jéj charakter. Służba śpieszyła widocznie nie ze strachu, ale z serca, aby pani swéj nie dać powodu do zmarszczenia się i niecierpliwości. Wszystek ten lud poufale, choć z uszanowaniem, patrzał na kasztelanicową, usiłując jéj wolę z oczu odgagnąć.
Ludzie ci mieli fizyognomie łagodne, spokojne jakieś, poczciwe. Kamerdyner Augustyn szczególniéj, z chustką swą białą na wysokiéj duszce zawiązaną, z fontaziem pod szyją, z kolczykiem w uchu, z koralowemi dewizkami u zegarka, w popielatym fraku, był przedziwną starych lat pamiątką. Widać było w nim eleganta, który jeszcze dbał o siebie, choć z modą dawno wziął rozbrat.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/99
Ta strona została skorygowana.