Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/114

Ta strona została skorygowana.

sobie referendarzu — ciągnął daléj — Frejer niewiadomo zkąd to pochwycił, iż gotuje się prawo, które ztąd dawno już osiadłą polską ludność ma oddalić, aby ją przerzedzić, osłabić, a niemieckim kolonistom wolne uczynić miejsce. Ja to prawo znajduję niemożliwém, bo jest okrutném, jest nielitościwém...
Referendarz się uśmiechnął.
— Kochany Solinger — rzekł — prawo nie potrzebuje się cukrować, dyktują je konieczności polityczne...
— Było-by niesprawiedliwém — dodał Solinger.
— Są wyjątkowe wypadki, w których największa niesprawiedliwość jest sprawiedliwą... — rzekł młody urzędnik. — Wy wszystko mierzycie nauką Ewangelii i nauką Chrystusową, a ona — moc już miéć przestała...
Solinger zżymnął się.
— Nie dla mnie, bo ja ją wyznaję — rzekł — i w istocie prawa każdego ona stanowi dla mnie criterium. Nie rozumiem moralności prywatnéj, różnéj od publicznéj... Co prawdą jest dla człowieka musi być prawdą dla narodu, dla państwa... Jeśli ona nie jest poszanowaną u góry, cóż dziwnego, że u dołu będzie nieważoną i zapartą...
Baur stał, powoli zapalając cygaro.
— Stoicie, panie Solingerze, na stanowisku które nauka dawno przekroczyła. Państwo ma prawo