Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/117

Ta strona została skorygowana.

— Zadanie mamy wielkie — w końcu wyznał jéj mąż — tworzymy kraj nowy; to, czego dziesięć wieków dokonać nie mogło, zjednoczenia ludności jednoplemiennéj, połączenia jéj jedném prawem, jedném berłem, jedném państwem, my mamy dopełnić. Najzimniejszy z ludzi rozgrzał-by się, mając przed sobą takie dzieło, i poświecił-by mu się chętnie, jak ja...
Marynka nie rozumiała tych zdań i milczała; wiedziała tylko, że mężowi powinna być posłuszną. Tęsknota i miłość odwoływały ją gdzieindziéj. Starała się, aby nie stracić swych dzieci, ale i te po kilku latach z rąk jéj się wymykały. Z dwu synów, jeden, przez szczególną miłość dla niéj, w tajemnicy, z wielkiemi ostrożnościami, zaczął się uczyć po polsku i z ciekawością dziecka badać matkę, wykradać jéj książki, wprawiać się w zakazany język. Jak starszy Julian był wielkim faworytem ojca, tak ów się stał ulubieńcem matki.
W kilka lat po ślubie, miłość pana Roberta ostygła zupełnie, a późniéj wiązały już małżeństwo wspólne interesa, przywiązanie do dzieci, talenta towarzyskie, które świetnie się rozwinęły w Marynce. Żaden z wyższych urzędników nie mógł się pochlubić żoną tak arystokratycznych rysów z postawy i obyczaju; w żadnym z domów niemieckich nie bywali chętniéj, nie bawili się