Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/146

Ta strona została skorygowana.

tych demokratów, co to ich wyganiają — choć uciekać...
Krzysia tego sądu i definicyi nie zrozumiała spełna.
— Jest jeszcze młody kolega jego, asesor Riedel...
Tu pokręcił głową.
— To téż ryba... — rzekł. — Podobno go na lat kilka posyłano po stolicach, aby się przypatrywał organizacyi policji, bo w Paryżu za Napoleona miała być sławną. Czy co z tego korzystał, ja nie wiem; ale to wiem, że z niego w Paryżu zrobili Francuza, do umizgów strasznie łakomego, osobliwie do młodych mężatek. Ja, jak Boga kocham, Rózię przed nim zamykać muszę, taki zuchwały.
Krzysia w ręce klasnęła.
— Daj-że mi go, panie Huba!
Stary aż odstąpił kroków parę
— A niech Bóg broni! — odparł.
Na głos pani ekonomowa śmiać się zaczęła...
— Nie obawiaj się o mnie, kochany panie — rzekła. — Żaden z nich nie straszny jest dla mnie... Chodzi o to, przez którego z nich coś zrobić można, który najśmielszy i z kim-bym ja mogła zawiązać przyjacielski stosunek.
Gospodarz stał z powagą, spoglądając na nią milczący.