Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/149

Ta strona została skorygowana.

ła kobiecy instynkt, który jéj w stroju popełnić tego, coby niedorzecznością się nazwać mogło, nie dopuszczał. Nie zmieniając zwykłego sobie sposobu ubierania się, nie dodając nic odbijającego jaskrawo, Krzysia, czystością, małemi odświeżeniami, umiała nadać sobie wdzięk, zastępujący elegancyą kosztowną. Para wstążeczek, kawałek prostéj szlareczki, przyczesane gładko lub nieco podfryzowane włosy, twarzyczce jéj nadawały wdzięk świeży. Zdawała się na nowo przebraną, gdy w istocie ledwie dotknęła rannéj sukienki. Rózia się dziwowała, że cały ten strój nowy mieścił się w jéj podróżnym woreczku.
Huba, który, chodząc około swojego gospodarstwa, zaglądał do córki, dziwował się również kunsztowi młodéj ekonomowéj upięknienia się małym kosztem.
Nie tracąc czasu przy tém, nagadawszy się z Rózią, Krzysia nie omieszkała jeszcze przerzucić wszystkie gazety niemieckie, jakie się w Hotelu Poznańskim znajdowały... Gdyby była książki znalazła, niechybnie-by je przewertowała dla nienasyconéj swéj ciekawości, ale u Huby, oprócz, kalendarzy i pobożnych książek, nie było nic.
Rózia czytać nie lubiła...
Wieczorem zwykłe towarzystwo się zbierać zaczęło i obległo głównie bilard, na którym młodzież się popisywała. Drzwi od pokoju bilardowego bo-