Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/152

Ta strona została skorygowana.

cki, bo Krzysia rozumiała po francuzku, ale mówić nie ważyła się, a po niemiecku samą wprawą nabytą szczebiotała z wielką łatwością. Miała nawet pewne niemieckie czysto zacięcia, połykania, skrócenia, które językowi jéj dziecinnego jakiegoś dodawały wdzięku.
Po piérwszém przywitaniu, Riedel się tak przysiadł do niéj i nią zajął, że Baur, zdesperowawszy, aby go potrafił odciągnąć, poszedł sobie szukać innego partnera do szachów.
Czysto francuzką galanteryą był-by ekonomową, do niéj nienawykłą, rozmieszył, gdyby nie szło o tak ważną dla niéj sprawę.
Rozumié się, że tego wieczora Krzysia o niczém nie mówiła, oprócz o tych pospolitego życia drobnostkach, do których treści obfitéj dostarczało miasteczko. Riedel opisywał zabawnie życie w niém swoje, nudy i brak towarzystwa niemieckiego, do którego, jak mówił, był nawykły, i które przekładał nad wszystkie inne, a potrzebował się niém po pracy biurowéj odżywiać...
Gadu, gadu. Krzysia, która jakeśmy już wspomnieli, miała ciekawość nienasyconą i połykała książki, jakie się nastręczyły, nie przebierając w nich, zręcznie się umiała pochwalić tą dorywczo pochwytaną erudycyą...
Nic nie mogło więcéj zdumiéć i rozkoszniéj zabrzmieć w uchu pana asesora nad ten dowód cywi-