Krzysia jeszcze raz na pożegnanie pocałowała w rękę i wyszła.
Co się działo z Frejerem, złapanym tak zręcznie w matnią i zmuszonym na siebie podpisać wyrok — wyrazić trudno. Ludziom takim, jak on, w chwilach rozpaczliwych przychodzą myśli najdziwaczniejsze. Rozpacz chwyta się środków, nie ważąc ich i nie oceniając — nie ma już nic do stracenia.
Powróciwszy do domu, nie wyspowiadał się przed biedną żoną; dał jéj tylko poznać to, o czém ona od bardzo dawna wiedziała dobrze, iż nienawidził Lubachowskiego i jego kliki, i że największych-by ofiar nie szczędził, aby im odpłacić za to, co cierpiał przez nich.
Frejerowi już nie jeden raz przychodziło na myśl użycie przeciw Dydasiowi tego środka, który mu niedawno doradzał Brause — przyciągnienia i opanowania Dydasia z pomocą kobiety, która-by młodego człowieka potrafiła zbałamucić i wodzić jak na pasku.
Siostrzenica żony jego, Mina, która przy krewnych mieszkała w Berlinie, a czasem na wieś się wypraszała do Frejerów, przyszła mu teraz na myśl. Nużby ona potrafiła Dydaka zająć i wyciągnąć z rąk jego dokument, a jego samego pozyskać i od starego Lubachowskiego oderwać!
Mina zdawała mu się — jak mówił — stworzoną do tego. Była bardzo piękną. Frejerowi wyda-
Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/170
Ta strona została skorygowana.