Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/174

Ta strona została skorygowana.

Dziewczyna roztrzepana, śmiała, milutka, z usteczkami nie zamykającemi się, paląca wejrzeniami, podsuwająca mu się tak blizko, że się cofał zmieszany, — w piérwszéj chwili zupełnie go zbiła z tropu. Wybierał się ku Frejerowi prawa dyktować, a trafił na... pokusę. Pół godziny z nią przebywszy — bo Frejer nie przychodził umyślnie — chciał już się wycofać Dydaś, bo się zląkł. Trwoga go opanowała, co to znaczyć miało.
W tém Frejer podpatrujący z dala wszedł.
Nie ustąpiła przeto Mina i, w zastępstwie choréj niby gospodyni, przygotowywała podwieczorek, nie spuszczając z oczu Dydasia, ciągle go bawiąc i uśmiechając się do niego.
Dydaś, niezgrabny, ciężki, opalony, ubrany po prostu, wcale się jéj nie podobał; ale Mina miała pomiędzy posługaczami teatru krewnych i znajomych, uczęszczała namiętnie na dramata i tragedye, i kunsztu uwodzenia nauczyła się na wzorach doskonałych... Szydząc w duszy z tego nieokrzesanego gbura, przypuszczała szturm do niego.
Dydaś był z pewnością bardzo poczciwym chłopcem, i w sercu, oprócz czci i poszanowania dla pani ekonomowéj, posuniętych do namiętności, nie miał nic więcéj, co-by się w niebezpieczny żar zmienić mogło... Lecz był człowiekiem i młodym, a chęć przypodobania mu się — pochlebiała; był nią przy-