Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/180

Ta strona została skorygowana.

Dokoła wszystko już wrzéć i poruszać się zaczynało, nim prawo weszło w wykonanie. Była to niespodzianka, obrachowana może dla odżywienia ostygającego trochę patryotyzmu niemieckiego, a nic skuteczniéj, nad te drożdże, z polskiéj krwi i łez sfabrykowane, działać nie mogło...
Zalecał ten środek, jako zbawienny dla przyszłości Niemiec, najęty do tego filozof Hartmann, a czegoż, sofizmatami spekulując dowieść nie można? Niebezpieczeństwo przez niego wskazane, tyczyło się całéj słowiańszczyzny; ale na inne narodowości słowiańskiego pochodzenia bezkarnie tak, jak na Polaków, nie można się było wysforować...
Więc, naturalnie, na słabych i bezbronnych! Odebrać im ziemię! nie dopuścić ich nigdzie, do niczego, nie dać im nawet najmniejszego stanowiska, które-by siłę i władzę przynosiło z sobą!
Ponieważ naprzód najłatwiéj było wymyślić doskonałą formułę, która dozwalała tysiące ludu wygnać i opróżnić plac na kolonie niemieckie... myśl ta zafermentowała w umysłach i w niektórych warstwach społeczeństwa niemieckiego...
Pobudki tego ruchu były różne... ruch sam nadzwyczaj żywy i gwałtowny. Jedni po prostu interesem własnym byli podżegani, drudzy chcieli się zasługiwać, jako patryoci, i sławę sobie uprząść z tego, i chlubę... Inni naostatek, mieli dobry pozór do wyjścia z odrętwienia, do żywszego zajęcia...