Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/183

Ta strona została skorygowana.

Dawniéj trafiało się, że młodzież z sąsiedztwa, przynajmniéj w przejeździe, czasem zaczepiała o Hubę i godzinę jaką spędzała, nie wzdragając się pogwarzyć, choćby po niemiecku, z Plowem, Baurem, Riedlem i innymi.
Teraz szlachta poczęła omijać to miejsce, gdzieby mogła być zmuszoną do rozmowy o drażliwym przedmiocie... Huba stękał, ale na to nie było ratunku... Podzielić gospodę na dwa kompartymenta dla dwu narodowości, było przyznać stan wojenny, jakby miał wiekuiście trwać...
Hotel Poznański stał się niemal wyłącznie gospodą urzędników i osadników niemieckich... Frejer, Brause, a nawet Solinger, ukazywali się pojedyńczo niemal co dnia...
Riedel, który tu po raz piérwszy spotkał Krzysię, o któréj nie mógł zapomniéć, następnych dni przybiegał, szukając jéj, dopytując o nią i okazując się tak zajętym, że Baur, szczególniéj zgorszony tém, nielitościwie go wyśmiewał.
Krzysia, która w bardzo mądréj swéj główce obrachowywała wszystko, chciała opanować Riedla i użyć go dla wyratowania Lubachowskiego; ale na to potrzebowała doprowadzić go do pewnego stopnia gorącości uczuć, jak się rozpieka żelazo do kucia. Wiedziała o tém tylko z książek, iż się tak dziać mogło, ale nie miała doświadczenia najmniejszego. Szła na oślep.