Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/184

Ta strona została skorygowana.

Obrachowała więc, iż długo się nie pokazując, uczyni pożądańszą. W istocie, Riedel, po tygodniu daremnego oczekiwania, gdy ją zobaczył, postradał zupełnie zmysły...
Szczęściem, że przywitanie to odbyło się w pokoju panny Hubianki i nikt nie był jego świadkiem.
Krzysia, chociaż się obwarowała od Niemca, siadając za Rózią, nie mogła mu zabronić z drugiéj strony zbliżyć się do siebie...
Z ust Riedla popłynęły użalenia, oświadczenia, pytania, zmieszane tak, że na nie odpowiadać było trudno. Huba wtrącał się najniezgrabniéj do rozmowy, nie chcąc narazić się ani Krzysi, ani Riedlowi. Rózia przez samę ciekawość nie opuszczała przyjaciółki.
— A! — wołał asesor z wielkim zapałem — pani nie masz wyobrażenia, jak ja tęskniłem za nią... Pani tu jesteś jedyną osobą, z którą mówić można o tém, co wychodzi nieco po-nad płaski poziom tutejszy. Nie mogę uwierzyć i wydziwić się, że pani nie byłaś ani w Paryżu, ani w Berlinie, ani na większym świecie, i mogłaś sobie tyle rzeczy przyswoić, przystępnych tylko tym, którzy zostali w nie życiem wtajemniczeni.
— Pochlebcą pan jesteś — odparła, śmiejąc się, Krzysia. — Ja jestem zupełnie nieświadomą najprostszych rzeczy, ale się je staram odgadnąć, a pan