Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/190

Ta strona została skorygowana.

metryki — dodał zadumany asesor — i gdyby się ona znalazła...
— A! gdyby się ona znalazła! — wykrzyknęła Krzysia, oczyma czarnemi strzelając, jak piorunami.
Riedel, wyzwany w ten sposób, już z ust mające wyjść wyrazy powstrzymał... Nie uważał, jak w końcu rozmowy nadszedł był Baur i, dosłyszawszy, o co chodziło, potrącił go mocno, jakby chciał dać mu znać, że się za daleko zapędził.
Zmiarkował i Riedel, że mógł być źle zrozumianym, usta mu się zamknęły.
Krzysia tymczasem, szczebiocąc, a nie wychodząc z raz rozpoczętéj treści, liczyła wszystkie ofiary, jakie prawo pochłonąć miało.
Riedel miał czas opamiętać się, ostygnąć nieco, i wymódz na sobie, że w milczeniu zimném słuchał gorącéj powieści, którą, ekonomowa nie szczędząc barw, mu opowiadała. Baur, który spodziewał się z tego niebezpiecznego miejsca pokusy wyciągnąć przyjaciela, zobaczywszy, że staranie będzie nadaremne, wstał i wyszedł powoli.
Krzysia tak była ożywioną, tak piękną z tym zapałem, który ją opromieniał, że Riedel, zapomniawszy o Bożym świecie, nie myślał wcale od niéj uciekać...
Z głośnéj, zwolna rozmowa z nim ekonomowéj przeszła na cichszą i spokojniejszą... Na twarzy Krzysi widać było jakby promyk jakiéjś nadziei...