Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/196

Ta strona została skorygowana.

czoło — że starego można-by ocalić, i że J. Ex. Treuberger był-by za to bardzo wdzięczny. Sam on pewnie dotknąć się nie może téj sprawy, ale gdyby ktoś za niego postarał się...
— Przepraszam pana — z powagą rzekł Plowe, który się nierad mieszał do rozmowy — posuwasz się za daleko, tu nie ma nic do zrobienia, chyba w drodze łaski.
— Przepraszam pana radcę — odparł Riedel — idzie o jednę zaginioną metrykę... Ten stary, ojciec Treubergerowéj, tu się rodził.
— Nigdy o tém nie słyszałem — zawołał Plowe. — Wiadomo wszystkim, kiedy przybył objąć ten kawałek ziemi, z Królestwa.
— Co nie przeszkadza, że się tu mógł urodzić — odparł Riedel — jak twierdzą...
— Ale któż to twierdzi? — zawołał żywiéj Plowe.
— Jam to słyszał od téj ekonomowéj... — wybąknął Riedel.
Śmieszki, które się słyszéć dały wśród gromadki, zmieszały mówiącego — i urwał nagle, a chcąc czémś zakończyć, dodał:
— Doskonały materyał dla pisarzy dramatów i romansów.
Rozmowa, wyczerpawszy przedmiot, zwolna ustawała. Spoglądano na zegarki, wysuwali się niektórzy po angielsku, żegnali inni, pokój bilardowy opustoszał, i ostatni biedny kancelista, który w ką-