Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

Tak się tu krzątano, że się to nawet gospodarstwu właściciela Lubachówki czuć dało, gdyż robotnik podrożał i stał się do pozyskania trudniejszym.
Czyniło to pana Grzegorza markotnym nieco; kto inny na jego miejscu był-by Niemca przeklinał i gniewał się, on starał się to łagodnie przyjmować i tłómaczyć.
Miał to do siebie Lubachowski, starych szkół pijarskich wychowaniec, że, przyjąwszy raz pewne zasady, uznawszy pewne prawdy, w zastosowaniu ich do życia był niewzruszonym, chociaż-by mu one chwilowo były jak najniedogodniejsze.
Stało w tych jego pryncypiach, o których mówił często, że wszyscy ludzie braćmi byli; wszystkie narodowości, wielkie i małe liczebnie, jedne miały prawa; że nienawiść i prześladowanie są szkodliwemi dla tych, co niemi wojują...
Był wiec tu, gdzie niechęć wzajemna narodowości, od wieków sobie nieprzyjaznych, coraz więcéj podżegana, się rozżarzała, może jedynym, który w sercu jéj nie miał, a dowodził, że pracować należało, aby ją wykorzenić.
Ci, których już dłuższe życie na téj ziemi ostrzegło i nauczyło, jak postępować mieli, brali za złe panu Grzegorzowi, iż z Niemcami się po trosze bratał, nie stronił od nich, dom im nawet swój otwierał i przemawiał za zgodą.
Zadawano mu brak gorącego przywiązania do