nie robił, aby prawo wyminąć i wyjątek można uzyskać.
— Jeżeli się metryka znajdzie — mówił Riedel — zmieni się postać rzeczy: naówczas nikt go nie zaczepi; ale potrzeba, aby dokument był urzędowy, autentyczny.
Lubachowski, gdy mówiono o metryce, ruszał ramionami i śmiał się dobrodusznie.
— Imaginacya jest — mówił — żebym ja się tu rodził... to nie może być.
I więcéj powiedziéć nie chciał.
Ciągle pobudzany do uczynienia jakiegoś kroku, naostatek Lubachowski, którego listem zaproszono do Poznania na naradę nad prawem nowém, z takim zapałem przyjetém przez Izby, — choć zjazdów nie lubił i, z każdego wracając, powtarzał: „Wodę warzyć, woda będzie“, — postanowił udać się na miejsce oznaczone.
Zjazd ów, w jednym z najznaczniejszych domów okolicy zapowiedziany, zgromadził bardzo wielką liczbę obywateli; o siebie lub o pracowitą ludność troskliwych i niespokojnych.
Gdy Lubachowski nadjechał skromną swoją bryczyną, — dziedziniec, plac przed bramą pałacową, podwórza dalsze, pełne były powozów, bryk, koni i czeladzi. Na pokojach zastał gwar i wrzawę, wśród któréj ledwie się było można dać słyszéć i coś pochwycić.
Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/210
Ta strona została skorygowana.