Pan Grzegorz, który odwykł tu był od pańskich wytworności, bo sąsiedztwo było ubogie i skromne, zdziwił się ekwipażowi Treubergera, ale daleko większe podziwienie obudził w nim sam pan Robert August.
Blondyn, słusznego wzrostu, wyprostowany jak struna, twarzy bardzo przystojnéj i wyrazu sympatycznego, miał w sobie wprawdzie coś wojskowego, jak wszyscy Prusacy, sztywnym był nieco; ale zarazem tak się okazywał ogładzonym, uprzedzająco grzecznym, tak delikatnym w obejściu, że Lubachowskiego od piérwszego widzenia za serce pochwycił. Domek w Lubachówce, choć był mały i z prostotą wielką wyposażony, czuć było tam, że Marynka w pańskim domu całą swą młodość spędziła i miała wiele smaku... Ojciec jéj tu pozwolił tak sobie wysłać gniazdko, jak chciała... Było tu więc bardzo ładnie, choć bez cienia przepychu, połysku i blasku... Staroświeckie śliczne meble darował Marynce książę, księżna mnóztwo fraszek porcelanowych... Ojciec miał dawne wschodnie kobierce i makaty... A że Marynka lubiła i hodowała mnóztwo kwiatów, więc z tych-to żywiołów dworek, ustrojony z poczuciem piękna i smaku, wyglądał, jak cacko.
Marynka grała ślicznie na fortepianie, ojciec kupił dla jedynaczki słynny naówczas wiedeńskiéj fabryki.
Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/22
Ta strona została skorygowana.