Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/222

Ta strona została skorygowana.

że bez rachuby nie przyszło... Co z sobą poczniesz?
— Nie wiem — krótko odparł Lubachowski. — Słyszałeś zapewne; co stary Chłopicki, który nie bezpieczne miejsce zajął w czasie bitwy pod Grochowem, odpowiedział pytającemu go: dlaczego tu stanął. — Toute place est bonne pour se faire tuer. Ja téż mógł-bym ci powiedziéć: wszędzie mi umrzéć będzie jednakowo...
— Mylisz się, mój stary, — rzekł Rochowski, ani żyć, ani umierać nie jest objętném gdzie?
Zamilkli oba. Lubachowski wyciągnął rękę do przyjaciela.
— Nie mam już tu co robić, — rzekł... — Chciałem się przysłuchać naradom, spodziewając z nich jakiegoś skutku... widzę, że tu tylko się rozjątrzy więcéj, co się pojednać było powinno... Wolę na to nie patrzéć, ani tego słuchać...
Wstał stary, ale w téj saméj chwili gospodarz zastąpił mu drogę...
— Cóż to znowu? wybierasz się!
— Sądzę, że niéma tu co robić?
— Przepraszam cię, ja od obiadu nie puszczę — dodał z tą miną pańską, która się oznaczać zdała: takiego obiadu nie znajdziesz w domu... Rochowski, zaproszony również, musiał pozostać.